poniedziałek, 13 września 2010

Giełda vs. kasyno odc.1

Moja ulubiona minister Jolanta Fedak wróciła z urlopu i zaczyna się powoli rozkręcać.

Ostatnio filozoficznie stwierdziła:

„Giełda to rodzaj hazardu (…). Nie wystarczą umiejętności, trzeba mieć dużo szczęścia, żeby udało się zyskać na takiej inwestycji. To bardziej granie, niż inwestowanie.”


Według mnie częściowo ma rację, bo w dużej mierze o sukcesie lub porażce decyduje przypadek, ale szczęściu trzeba pomóc i na giełdzie czy szerzej mówiąc rynkach finansowych bawimy się w obstawianie prawdopodobieństw. Praktycznie jedyną rzeczą, którą możemy naprawdę kontrolować jest nasza strata.

Poza tym umówmy się, że klasyczny hazard długoterminowo prowadzi do przegranej i w końcu tak są skonstruowane wszystkie gry, że edge znajduje się po stronie kasyna (wyjątek to gra przeciw innym – na przykład poker, albo liczenie kart w Blackjacku, ewentualnie odpowiedni sprzęt), a często motywacją gracza nie jest wygrana, tylko przeżywany dreszczyk emocji. Dlatego nie potrafi przerwać gry nawet, kiedy jest sporo na plusie - więcej pisze o tym Dostojewski w „Graczu”, któremu autentyzmu dodał fakt, że został napisany w celu spłaty długów powstałych z hazardu.

To samo niebezpieczeństwo pojawia się w przypadku giełdy – jeśli szukasz dodatkowych emocji, bo na przykład masz nudną pracę, albo podświadomie chcesz przegrać, ponieważ w dzieciństwie wmawiano ci, że niczego nie osiągniesz, rynek zabierze twoje pieniądze.

Giełda służy do zarabiania pieniędzy, niczego więcej, ani mniej.

Trzeba też uważać na efekt „na koszt firmy”, czyli chodzi o to, że łatwo trwonimy pieniądze, które dostajemy w formie żetonów czy dopisano nam je do rachunku maklerskiego i traktujemy je jako zupełnie inne od powoli odkładanych oszczędności.

Z tego powodu uważam, że oszczędzanie ma pozytywny wpływ na ograniczanie zbędnego ryzyka, ponieważ wzmacnia staranność w doborze inwestycji (kij ma dwa końce i zapewne ogranicza potencjał zysku w ekstremalnych wychyleniach).

No i widzę jeszcze jedną zasadniczą różnicę między kasynem, a giełdą.

W hazardzie wynik otrzymujemy natychmiast – od razu wiesz czy przegrałeś, czy zostałeś zwycięzcą. Na giełdzie jedną z bardzo trudnych do wyrobienia w sobie cech jest cierpliwość.

Co ciekawe, nasza konstrukcja psychiczna sprawia, że mamy naturalną łatwość kiszenia strat, nawet latami. Jeśli sami nie macie takich akcji lub jednostek funduszy inwestycyjnych kupowanych w szczycie hossy trzy lata temu, łatwo je znajdziecie w portfelach znajomych.

Podobnie jest z pozycjami, które przynoszą nam jakieś marginalne zyski rzędu kilku-kilkunastu procent.

Wszystko się przewraca i włącza w głowie panika sprzedaży, kiedy zaczynają się wzrosty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz